Ostatnie piętro – recenzja filmu

with Brak komentarzy

ostatnie piętro recenzjaReżyser Tadeusz Król przedstawia postać kapitana polskich Sił Zbrojnych Derczyńskiego, który wiedzie pozornie szczęśliwe życie rodzinne. Pozory są jednak bardzo powierzchowne i szybko znikają. Główny bohater – po odnalezieniu w dokumentacji księgowej jednostki sporych nieprawidłowości – zostaje zwolniony ze służby i przeniesiony do rezerwy.

Derczyński szybko zaczyna postrzegać siebie jako ofiarę czegoś dużo poważniejszego – potężnego spisku. Z jednej strony próbuje więc ów spisek obnażyć, z drugiej strony – coraz bardziej izoluje swoją rodzinę od świata, w którym każdy jawi mu się jako uczestnik tej zmowy.

Przeczytawszy taki zarys fabuły, można pomyśleć, że twórcy filmu postawili na studium ludzkiej psychiki lub na kino sensacji. Niestety, ani jedno, ani drugie. Reżyser bez skrupułów porzuca bowiem próbę zastosowania jakiejkolwiek klarownej konwencji, w zamian zaś serwuje nam rozwiązania absurdalne i odrażające.

Odtwórca postaci głównego bohatera Janusz Chabior zasługuje raczej na ambitniejsze wyzwania niż „Ostatnie piętro”. W filmie Króla obsadzono go bowiem w roli banalnej i do bólu stereotypowej. Kapitan Derczyński przedstawiony został jako gorliwy katolik, oddany mąż i wspaniały ojciec trójki dzieci. To konserwatysta i patriota, który żywo interesuje się losem ojczyzny, a szczególnie tego, co stanowi źrenicę jej niepodległości – wojska. Powierzchowne szczęście rodziny Derczyńskich już po paru minutach filmu ustępuje miejsca ciemnej prawdzie o demonach polskiego katolicyzmu i patriotyzmu.

Szybko okazuje się, że życie w jednostce wojskowej odbywa się w rytm libacji alkoholowych, z których oficerowie wracają do domów „na czworaka”, a niektórzy w ich trakcie dopuszczają się nawet cudzołóstwa. Z Derczyńskiego szybko wychodzi też zapiekły antysemita – nie chce dać córce pieniędzy na film o Holokauście, bo „młodzieży powinno się puszczać tylko materiały o zbrodniach na Polakach”. Tłumaczy jej, że kończąc szkołę do której uczęszcza, znajdzie pracę polegającą tylko na służeniu „pedałom, Niemcom i Żydom”.

Pozostali dwaj synowie głównego bohatera to chłopcy chłonący rzekomo konserwatywny i tradycyjny model wychowania – zanoszą słowa ojca do szkoły. Tam oczywiście dochodzi do starcia z innymi dziećmi, które służy Derczyńskiemu za pretekst do zamknięcia chłopców w domu – chce ich w ten sposób „bronić” przed zepsutym światem.

Tak oto przedstawiony jest w filmie Króla polski konserwatysta-katolik. Obraz ten potwierdzić ma scena zwalniania Derczyńskiego ze służby – jego przełożony wykrzykuje wówczas swoisty manifest ideowy rzeczywistości, wobec której główny bohater się zbuntował: „Wolna Polska, wolny rynek, wolna wola!”. Ma to wyjaśnić widzowi, że patriotyczno-katolicki ciemnogród stanowią etatyści i antywolnościowcy, preferujący raczej klepanie biedy w izolacji a nie myślenie w kategoriach rozwoju, bogacenia się i modernizacji.

W ten sposób autorzy filmu serwują nam, znany choćby z „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego, wizerunek polskiego katolika: załganego, zakompleksionego, chorego z nienawiści do innych. Dokładnie ten wizerunek, który pewna gazeta od ćwierć wieku serwuje codziennie na swoich łamach. Film ma być zatem przestrogą przed prowadzącymi do zbrodni radykalizmem i fanatyzmem, z którymi nierozerwalnie wiążą się pojęcia polskości, katolicyzmu i konserwatyzmu.

 

Tekst jest fragmentem artykułu. Czytaj całą recenzję filmu na pch24.pl: Ostatnie piętro